I, zanim Seweryna zdobyła się na odpowiedź, już znalazła się w ramionach silnych, prawie męskich które niosły ją jak małe dziecko.
Flora przebiegłszy skarpę, postawiła Sewerynę na ziemi, z której wiatr zmiótł już śnieg doszczętnie.
Krótkiej tej scenie podróżni przypatrywali się zachwyceni.
— Co za zuch dziewczyna! Gdyby takich było z tuzin pod ręką, nie trzebaby czekać i godziny; odgarniętoby śnieg bardzo prędko.
Ale propozycja Misarda, to zaproszenie do domu, gdzie można znaleźć schronienie, a może kawałek chleba i szklankę wina, przebiegało już od wagonu do wagonu.
Wpłynęło to nieco uspakajająco na ogólne usposobienie.
Wszyscy widzieli, że położenie nie jest wcale groźne, chociaż nie przestaje być przykrem. Kamionki z wodą ciepłą ostygły zupełnie, była godzina dziewiąta, ten i ów zaczął już głód uczuwać. Kto wie, jak się to długo miało ciągnąć. A może trzeba będzie noc spędzić w pociągu?
Utworzyły się dwa obozy. Jedni zrozpaczeni, nie chcieli opuścić wagonu, choćby im przyszło umrzeć z głodu i chłodu. Ci ze wściekłością zawijali się w szale, futra i kołdry i kładli się na ławkach, chcąc snem skrócić oczekiwanie nieprzyjemne.
Inni woleli brnąć po sam pas w śniegu, byle się tylko dostać do jakiegobądź domu, byle ujrzeć trochę ognia, byle tylko nie widzieć tego pociągu martwego, zagrzebanego wśród śniegu.
Utworzyła się cała grupa; stary kupiec z młodą żoną, amerykanin i młodzieniec z Hawru. angielka
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/97
Ta strona została przepisana.