zniknęła. Postępowała spokojnie, zimno, powoli, uważnie, jak lunatyczka.
Poszukała pogrzebacza, którym podnoszono taflę. Odkrywszy dziurę nie mogła zajrzeć do wnętrza, przysunęła lampę bliżej.
Zdumienie nagłe przykuło ją na miejscu, klęczała pochylona martwa: dziura była pusta.
Widocznie w chwili, gdy poszła na schadzkę z Jakóbem, Roubaud wrócił na górę z tą samą myślą, która ją tu przywiodła: zabrać wszystko, zatrzymać wszystko.
I tak też uczynił... zostawił tylko zegarek z łańcuszkiem, błyszczący wśród kurzawy z wapna i gruzu.
Wściekłość zatrzymała ją na chwilę prawie zdrętwiałą, na pół nagą, powtarzającą głośno po dwadzieścia razy:
— Złodziej! złodziej! złodziej!...
Następnie ruchem gwałtownym pochwyciła zegarek, a pająk duży czarny, zbudzony ze spoczynku, uciekał po wapnie.
Nogą przytłoczyła taflę ułożoną na swem miejscu i powróciła do łóżka, postawiwszy lampę na nocnym stoliczku.
Gdy się cokolwiek rozgrzała, zaczęła starannie oglądać zegarek, który dotąd trzymała w zaciśniętej pięści; obracała go na wszystkie strony, przyglądała mu się długo.
Na kopercie wierzchniej wyrżnięty był monogram prezesa, złożony z początkowych liter jego imienia i nazwiska. Wewnątrz wyczytała cyfrę 2516, numer fabryczny.
Przedmiot to bardzo niebezpieczny do przechowania. Sąd znał tę cyfrę. Ale w złości, iż nic nie
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/11
Ta strona została przepisana.