Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/112

Ta strona została przepisana.

najlepiej, aby zapewnić jej całkowite powodzenie. Na myśl jego nasunął mu się widok dwóch ciał nagich, pkrwawi0nych krwi3 zbrodniczą, zatrząsł się.
— Nie, nie!... zupełnie jak dzicy ludzie; może jeszcze powiesz, aby mu pożreć serce?... O!... ty musisz go bardzo nienawidzieć...
Wzrok Seweryny zachmurzył się nagle. To pytanie wyrwało ją z marzeń, jakie snuła niby dobra gospodyni, pragnąc się urządzjś jak najlepiej, a przedstawiło jej całą grozę zbrodni dokonać się mającej. Oczy jej zaszły łzami.
— Zawiele cierpiałam od kilku miesięcy, trudno wymagać odemnie abym go kochała. Sto razy już sobie powtórzyłam: niech się stanie, co chce byle tylko nie żyć dłużej z tym człowiekiem. Ale prawda masz słuszność, to rzecz straszna do czegośmy doszli... jedynie tylko chęć gwałtowna, abyśmy byli szczęśliwymi może nas tłómaczyć.
Zamilkła na chwilę. Jakób chodził szerokiemi krokami po pokoju. Seweryna jednak nie mogła oderwać się na długo od myśli, jak się to wszystko urządzi i mówiła dalej:
— Zresztą, będziemy bez światła; ty staniesz za drzwiami, a gdy ja otworzę drzwi i on wejdzie... zrobisz, co chcesz... Jeżeli się tem zajmuję, to jedynie aby ci dopomódz, abyś się sam nie potrzebował troszczyć się o wszystko. Robię jak mogę najlepiej.
Jakób zatrzymał się przed stołem, spostrzegłszy nóż, ten sam, który już raz służył w podobnej sprawie Roubaudowi, a teraz miał kolejno w jego utkwić gardle. Wziął go do ręki, oglądał.
Seweryna patrzyła również milcząc. Ponieważ ma go w rękach, a zatem zbytecznie mówić mu co-