Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Nagle zdawało mu się, iż koło łóżka stoi inna jakaś postać, biała, smukła. Czyżby to |był duch zmarłej?... spojrzał odważnie. Nie, to nie ona, to Flora!... Widział już to widmo kilka razy w czasie gorączki, gdy leżał chory po katastrofie.
Krew zastygła mu w żyłach z przerażenia... Czego ona chce tutaj?... A!... przychodzi tryumfować... czuje, iż została pomszczoną.
Pomimo przerażenia jednak Jakób zapytywał sam siebie, co on tu jeszcze robi w tym domu, na co czeka?
I ruchem gwałtownym rzucił się ku drzwiom, wybiegł na schody, stoczył się raczej po nich, niż zszedł, otworzył na oścież główną bramę wjazdową, jak gdyby małe drzwi od tylu za wązkie były dla niego i popędził w pole. jak szalony, zostawiając za sobą pustkę i grozę śmierci...
Cabuche tego wieczora tak samo jak i codziennie, od czasu przyjazdu Seweryny, przełazi przez mur ogrodowy i kręcił się pod oknami czerwonego pokoju. Wiedział dobrze, że Roubaud miał przybyć za chwilę, nie dziwiło go więc światłu, przebijające się przez rolety zapuszczone.
Nagle dostrzegł człowieka, wybiegającego pędem z domu i zostawiającego drzwi otwarte. W ciemności nie mógł dojrzeć ani jego twarzy, ani nawet ubrania.
Zadziwiło go to tak dalece, iż przez chwilę stanął jak przygwożdżony. Gdy się ocknął, zapóźno już było ścigac uciekającego.
Podszedł bliżej ku drzwiom, miotany trwogą przerażeniem. Co się stało? czy ma wejść, czy czekać, aż się ktoś przecie odezwie... Milczenie ponure, i to światło jednostajne przejmowały go coraz większy zgrozą.