Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/133

Ta strona została przepisana.

— Mój brat!... Uciekajcie, uciekajcie prędko!...
Zaledwie oddalili się o jakie dwadzieścia kroków, gdy usłyszeli krzyk i odgłos policzków. Filomena odbierała dotkliwe napomnienia, jak mała dziewczynka, złapana na gorącym uczynku, gdy wsadzi nos do słoika z konfiturami.
Jakób zatrzymał się, jakby chciał biedź na pomoc. Pecqueux schwycił go za rękę.
— Co?... czy to pana co obchodzi?... Przeklęta dziewczyna!... dobrze jej tak... a niechby ją nawet i zabił.
Gdy przyszli do domu przy ulicy François-Mazeline, położyli się spać, nie zamieniwszy ani jednego słowa.
W poniedziałek miała się zacząć w Rouen sprawa Roubauda. Był to tryumf dla sędziego śledczego Denizet. W całym świecie sądowym chwalono go za sposób, w jaki przeprowadził tę sprawę ciemną i zawiłą.
— To arcydzieło najzręczniejszej analizy — mówiono — logiczne odtworzenie prawdy, kreacja prawdziwa jednem słowem.
Natychmiast po przyjeździe do Croix-de-Maufras, w kilka godzin po zmordowaniu Seweryny, pan Denizet kazał zaaresztować Cabucha.
Wszystkie podejrzenia zwróciły się ku niemu. Wyraźne ślady krwi, których nie starał się nawet zatrzeć, zeznania Roubauda i Misarda, w jaki sposób zastali go samego, pomieszanego, stojącego nieruchomo nad trupem, wszystko to stanowiło w oczach pana Denizet dowody najbardziej obciążające.
Zapytany dlaczego i w jaki sposób znalazł się w tym pokoju, kamieniarz wyjąkał niezrozumiale jakąś historję, którą sędzia śledczy przyjął wzru-