z prezesem?... czyż to jest prawdopodobne?... Wszystko dowodzi przeciwnie, a mianowicie, że tobą powodował jedynie interes. Oddają ci panienkę wychowaną bardzo starannie, wykształconą, wyposażoną, jak należy... jej protektor staje się twoim protektorem. Twierdzisz, że nie wiedziałeś nic o testamencie, w którym stary za życia jeszcze zapisał folwark Croix-de-Maufras Sewerynie?... Ależ to niemożebne!... Wiedziałeś o wszystkiem, inaczej w żaden sposób niepodobna wytłomaczyć twego małżeństwa... Zresztą, jest jedna jeszcze rzecz, która dowodzi całej błahości twego opowiadania... Mówisz, że zazdrość tobą powodowała, jakto?... więc ty zdolny jesteś do zazdrości?...
— Powiedziałem prawdę... zabiłem Grendmorrina w przystępie zazdrości...
— A więc, jeżeli go zabiłeś za jakieś tam urazy dawne, nieokreślone, wyrosłe prawdopodobnie w twojej wyobraźni, wytłomacz mi, jakim sposobem mogłeś tolerować później kochanka żony... tego Jakóba Lantier... człowieka młodego, w pełni sił?... Przecież wszyscy o tem głośno mówili?... ty sam nawet przedemną nie ukrywałeś, iż wiesz, jakie pomiędzy nimi zachodziły stosunki?... Dlaczego tym razem pozwoliłeś im przebywać bezkarnie sam na sam, po całych dniach i nocach?...
Roubaud, przybity tem logicznem dowodzeniem patrzał wzrokiem pomieszanym w dal bezgraniczną, szukając daremnie w głowie jakiegokolwiek tłomaczenia.
Nareszcie po długiej chwili milczenia, odezwał się, jąkając
— Nie wiem... Zabiłem Grandmorrina... a nie zabiłem Jakóba...
— A więc nie mów mi, że zdolnym byłeś z
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/145
Ta strona została przepisana.