che zamordował prezesa... Chociaż, co prawda, inny ślad już wówczas doprowadził nas do przekonania, że Roubaud umaczał także w tem rękę... ja to zaraz przeczuwałem... Ale na szczęście, mamy ich teraz obu w ręku...
Pan Camy-Lamote wpatrzył się w sędziego śledczego jasnemi oczyma.
— A zatem wszelkie akta, jakie mi doręczono, są stwierdzone?... Przekonanie pańskie jest stanowcze?...
— I to w najwyższym stopnię. Wszelka niepewność jest z tej kwestji wykluczona. Wszystko wiąże się jaknajdokładniej. Dawno już nie pamiętam sprawy, w którejby zbrodnia, pomimo mnóstwa pozornych powikłań, postępawała krokiem tak logicznym, tak dalece z góry przewidzianym.
— Lecz Roubaud zaprzecza... przyjmuje pierwsze morderstwo na siebie, opowiada historję, z której dowiadujemy się, iż Grandmorrin dopuścił się względem jego żony zniewagi i że właśnie wskutek tego zbrodnia została popełniona, pod wpływem szalonej wściekłości i zazdrości... Dzienniki opozycyjne opiewiają to drobiazgowo...
— O!... opowiadają sobie jako zwykłą plotkę, w którą same nie wierzą. Zazdrosny? kto?... Roubaud, ułatwiający schadzki miłosne swej żony z kochankiem?... A!... może to sobie opowiadać na publicznem posiedzeniu... nie wywoła swoją historją skandalu, jakiego pragnęłoby wiele osób nam nieprzychylnych. Gdyby choć poparł swe twierdzenie jakimkolwiek dowodem!... ale nie ma nic... nic!... Wspomina o jakimś liście, który, jakoby jego żona pisała i który nibyto powinien się znaleźć pomiędzy papierami ofiary jego zbrodni... Pan sam panie sekretarzu generalny, porządkowałeś te papiery, zatem
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/148
Ta strona została przepisana.