W całym personelu kolejowym rozbrzmiewał głośno krzyk oburzenia na dawnego kolegę. Wyrażano żal i współczucie dla nieszczęśliwych ofiar, dla tej biednej kobiety, która jakkolwiek nie była wzorem cnoty, ale czyż to jej wina?... czyż do tego nie była prawie zmuszoną...
I prezesa żałowano również, tego starca tak poważnego, którego pamięć została nareszcie oczyszczoną od pogłosek ubliżających, a obiegających o nim ciągle.
Nareszcie zaczął się ten sławny proces. Zainteresowaniu szerszemu przeszkodziły wieści o wojnie, mającej lada dzień wybuchnąć z Prusakami.
Wieści te przebiegały całą Francję i zmniejszały zaciekawienie do wszelkich spraw innych. Pomimo to Rouen było rozgorączkowane przez trzy dni. Duszono się w sali sądowej. Wszystkie miejsca zatrzymane, na które wpuszczać miano za biletami, zajęte zostały przez płeć piękną. Nigdy jeszcze starożytny pałac książąt normandzkich nie mieścił tyle osób naraz w swych murach, od czasu, gdy został na sąd zamieniony.
Było to w ostatnich dniach czerwca, na ulicach gorąco, w sali sądowej duszno nie do wytrzymania. Przez dziesięć okien wpadały promienie słoneczne i oświecały meble dębowe rzeźbione, krzyż marmurowy biały, umieszczony w głębi na różowem tle ściany, i sufit rzeźbiony i złocony, pamiątkę z czasów Ludwika XII.
Już przed rozpoczęciem posiedzenia, publiczność wypełniła salę po same brzegi. Damy wstawały, chcąc lepiej przyjrzeć się przedmiotom, leżącym na stole, a stanowiącym „corpus delicti“, jako to: zegarek Grandmorrina, koszula Seweryny, zbroczona krwią, i nóż, który użyty był do dwóch morderstw.
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/152
Ta strona została przepisana.