Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/155

Ta strona została przepisana.

nie, tak, że w końcu. Roubaud wzruszył ramionami i nie chciał już odpowiadać.
Po co mówić prawdę, kiedy kłamstwo wydaje się logiczniejszem?
Pogardliwa postawa wobec sprawiedliwość usposobiła zarówno sędziów, jak i publiczność na jego niekorzyść. Zauważono również wielką obojętność obu oskarżonych względem siebie i poczytano to za komedję z góry ułożoną. Zapierają się znajomości, chcąc oszukać, sąd tym sposobem.
Po skończeniu badania oskarżonych, przesłuchano kilku świadków. Zeznania ich były bez znaczenia...
Na zegarze miejskim wybiła godzina piąta; w sali powietrze było tak duszne, iż dwie damy zemdlały. Niepodobna było dłużej wysiedzieć, odroczono więc rozprawy do dnia następnego.
Nazajutrz wezwano przed sąd resztę świadków. Publiczność, zebrana tak licznie, jak i dnia poprzedniego, z ciekawością wysłuchała zeznań urzędników kolejowych; pana Vandorpe, pana Bessiére, pana Dabadie, a szczególnie pana Cauche, który nader zajmująco opowiadał, że zna dobrze Roubauda, bo z nim często grywał w kawiarni kupieckiej.
Henryk Dauvergne powtórzył zeznanie, nadzwyczaj obciążające oskarżonych, a mianowicie, iż kiedy był chory w Croix-de-Maufras słyszał wyraźnie głos Cabucha i Roubauda sprzeczających się ze sobą. Miał, co prawda, wówczas gorączkę i nie może zaręczyć za prawdziwość tego co mówi, ale zdaje się, że jest tego pewny.
Zapytany o Sewerynę, okazał się bardzo dyskretnym. Dał do zrozumienia, iż sam się w niej kochał, wiedząc jednak o jej stosunkach z Jakóbem, usunął się i nie chciał wchodzić mu w drogę!...