Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/22

Ta strona została przepisana.

łek choćby najmniejszy ciała nagiego, nie mógłby się oprzeć gwałtownej żądzy morderstwa.
W Paryżu, gdzie Seweryna przyjeżdżała regularnie co piątek, zapuszczali firanki i zamykali szczelnie okiennice.
Podroż tę odbywała Seweryna, nie tłomacząc się bynajmniej mężowi. Dla sąsiadów wystarczał powód dawny, ból w kolanie; mówiła też, iż jedzie odwiedzić swą mamkę matkę Wiktorję, która przychodziła powoli do zdrowia w szpitalu.
Oboje znajdowali wielką rozrywkę w tej wycieczce. On zwracał największą uwagę, aby Liza była w porządku, ona cieszyła się, widząc go mniej ponurego, niż zwykle. Bawiła ją i podróż sama, jakkolwiek zaczynała już znać na pamięć najmniejszy pagórek, najmniejszą gromadkę drzew stojących przy drodze.
Przejeżdżając koło Croix-de-Maufras, czy to rano czy też wieczorem, spoglądała ciekawie, nie wychylając głowy, pewna, że koło barjery ujrzy Florę, stojącą z chorągiewką, zwiniętą w pokrowcu i płomiennym wzrokiem obejmującą cały pociąg.
Jakób zwrócił uwagę Seweryny, aby nie dowierzała tej dziewczynie, od chwili gdy była ona świadkiem ich uścisków, w dniu, kiedy pociąg, zatrzymany został wśród zaspy śnieżnej. Domyślał się, jak dalece to dziewczę dzikie może być zazdrosne, zresztą wiedziała ona dużo rzeczy, które mogłyby wielce zaszkodzić Roubaudom, gdyby o nich opowiadała. Przypominał sobie, jak pewnego razu wspomniała o stosunkach pewnej panienki z prezesem, która następnie wyszła za mąż.
Gdybym się o tem dowiedziano, gdyby tak hciała donieść o tem do sądu, łatwo możnaby