Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/32

Ta strona została przepisana.

czalnem. Postanowienie dawniejsze wróciło w całości. Od jutra zabierze się do wyszukania miejsca i godziny, oraz poczynienia odpowiednich przygotowań.
Najlepiej bezwątpienia będzie zamordować go w nocy na dworcu, gdy będzie obchodził w czasie służby budynki w nieludnych częściach stacji. W ten sposób całe podejrzenie padnie na włóczęgów, kręcących się licznie po nocy. Po za stosami węgla jest najlepsze ku temu miejsce, gdyby go tylko można tam zwerbować.
Pomimo wysiłków, jakie czynił, aby usnąć, ani na chwilę nie mógł zamknąć oczu; urządzał już w myśli całą scenę tego dramatu krwawego, obmyślał, gdzie ma się zaczaić, jak uderzyć najlepiej.
I w miarę, gdy zapuszczał się w najdrobniejsze szczegóły, głos jakiś wewnętrzny protestował przeciw spełnieniu tej zbrodni.
Nie... nie... nie zabije! To potworne, niemożliwe do wykonania, to nieprawdopodobne. Człowiek cywilizowany budził się w nim i oburzał.
Nie zabijaj!... Przykazanie to wpojono mu od dzieciństwa, wyssał je wraz z mlekiem swej matki, umysł jego odpychał myśl zabójstwa ze wstrętem. Zabić w potrzebie, w uniesieniu instynktownem, dobrze!... ale zabić zimno, spokojnie, z obrachowaniem, dla interesu, nie... nie!... nigdy tego nie potrafi uczynić!...
Dzień już świtał, gdy zasnął snem niespokojnym. W mózgu jego odbywała się pomimowolna walka pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem.
Dni następne były dla niego najprzykrzejsze, jakie przeszedł kiedykolwiek. Unikał Seweryny, kazał jej powiedzieć, aby nie przybywała na schadzkę sobotnią, obawiał się jej oczu.