Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/40

Ta strona została przepisana.

zywała dla Jakóba i dla wszystkiego, co on kochał, tak wielką gorliwość, że Pecqueux, ździwiony, zaczął podejrzywać i zapytał z miną ponurą mściwego pijaka Filomenę, czy przypadkiem nie zakochała się w Jakóbie, ostrzegając ją równocześnie, że prędko załatwiłby rachunek z obojgiem w dniu, kiedyby ich pochwycił.
Podobne ostrzeżenie wzmogło tylko przywiązanie Filomeny do Jakóba, stała się teraz poprostu służącą jego i jego kochanki, w nadziei, że część szczęścia, którego jest świadkiem, stanie się kiedyś jej udziałem.
Przyniósłszy ostatnie krzesełko, zatrzasnęła za sobą drzwi nowozdobytego mieszkania.
Po chwili dostrzegłszy gdzieś w kącie mały taburecik zapomniany przez kasjerkę, otworzyła drzwi raz jeszcze i wyrzuciła cudzą własność do sieni Skończyło sią.
Życie powoli weszło na dawniejszy tor monotonny. Podczas gdy pani Lebleu w swem mieszkaniu od tyłu umierała z nudów, przygwożdżona reumatyzmem do fotela, i płakała ciągle, że nic nie widzi prócz blachy cynkowej, zasłaniającej nad oknem widok nieba jasnego, Seweryna tymczasem zasiadła do wykończenia dywanika, przeznaczonego przed okna frotowe.
Przed sobą miała widok wesoły, ruchliwy. Ciągła fala podróżnych, przybywających pieszo lub powozami, drzewa na brzegu chodnika, zieleniejące pod wpływem ożywczej wiosny, a w dali wzgórza Igounville, upstrzone białemi domkami wiejskiemi.
Dziwiła się jednak, że tak mają przyjemność znajduje w urzeczywistnieniu tego marzenia, że jakoś nie cieszy jej wesoły widok dalekiej przestrzeni, dnia, słońca.