Zdaleka słychać było już od chwili łoskot pociągu pośpiesznego, nadchodzącego z Paryża. Łoskot ten stawał się coraz wyraźniejszy, nareszcie wśród drżenia pociąg przebiegł, a latarnia maszyny oświetliła przez chwilę wnętrze pokoju jakby błyskawicą.
— Kwadrans na drugą — pomyślała. — Jeszcze siedm godzin; zrana o wpół do dziewiątej będą przejeżdżali i...
I znów się zamyśliła, przypominając sobie dnie ubiegłe.
Od kilku miesięcy co tydzień oczekiwała dnia tego. Wiedziała, że w piątek rano, w pociągu, prowadzonym przez Jakóba, Seweryna przejedzie do Paryża.
I w tem męczącem uczuciu zazdrości, — żyła jedynie po to, aby ich szpiegować, aby widzieć, jak przejeżdżają, aby módz powiedzieć sobie, że oni tam będą szczęśliwi, gdy tymczasem ona!...
O!... ten pociąg przeklęty!... Jakże by chętnie przyczepiła się do ostatniego wagonu, aby módz razem z nim pojechać.
Zdawało jej się, iż te koła przechodzą po jej ciele, przecinają jej serce!
Cierpiała tak dalece, że postanowiła bądź co — bądź raz to zakończyć. Ale jak?
Pewnego wieczoru zasiadła do stolika i chciała napisać do sądu. Wiedziała o jej sprawkach z Grandmorrinem, domyślała się co było przyczyną jego śmierci.
Jeśli napisze, Seweryna zostanie na pewno zaaresztowaną... ale czy napewno? Kto wie? Oni tam, w tym pięknym świecie wszyscy wzajemnie się rozumieją. A może jeszcze zamiast Seweryny ją wsadzą do więzienia, tak jak wsadzili Cabucha.
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/48
Ta strona została przepisana.