Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/55

Ta strona została przepisana.

cie była niczem w porównaniu z boleścią, jaka wypełniała jej serce. Nie ma nikogo na świecie, za kimby jej żal było... Niechby nawet świat cały wymarł... co ją to obchodzi. Umarli!... tylu ich było, tylu ich jeszcze będzie... Matka jej umarła, siostra jej umarła, miłość jej umarła... a ona teraz zostać ma sama... zostać gdy tamci dwoje... Nie... nie!... lepiej, żeby świat cały się zawalił, aby śmierć, która przed chwilą gościła w tej izbie, tchnęła na ziemię i potężnem swem tchnieniem wszystkich porwała.
Powróciła do swych planów, rozmyślała nad najpewniejszym sposobem, jaki przedsięwziąć należało.
Wyrwać szynę... sposób to najłatwiejszy, najpewniejszy i najniezawodniejszy. Wykręcić tylko śruby obcęgami i usunąć na bok. Przyrządy potrzebne miała pod ręką, nikt jej nie zobaczy, w tem ustroniu odludnem nikt jej nawet przeszkadzać nie będzie.
Ale gdzie? w którem miejscu? Najlepiej na łuku przy zakręcie do Barentin, nasyp w tem miejscu wysoki na siedem do ośmiu metrów. Tam wykolejenie jest pewne, katastrofa przerażająca.
Zaczęła obliczać godziny. Według rozkładu jazdy, przed pociągiem pośpiesznym z Hawru, który przechodził o ósmej minut szesnaście, szedł tylko pociąg mieszany o siódmej minut pięćdziesiąt. Miała dwadzieścia minut czasu na wykonanie zamiaru. To wystarczy.
Tylko, że często pomiędzy pociągnmi zwykłemi przechodzą też i nadzwyczajne, towarowe, a w tych czasach zwłaszcza ruch był już wielki.
Jak się upewnić, że przed pociągem pośpiesz-