Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/78

Ta strona została przepisana.

A więc w tej rzezi, sprawionej pomiędzy ludźmi nieznanymi, niewinnymi, nie zdołała zabić ani jej ani jego!... Ona wyszła z całej katastrofa bez najmniejszego zadraśnięcia, a on może się także jeszcze wykręci przed śmiercią zaglądającą mu w oczy.
I czego dokazała?... Zbliżyła ich tylko do siebie, rzuciła ich we wzajemne objęcia, ułatwiła im pobyt sam na sam w tym domu odludnym. Widziała już w myśli, jego uleczonego, przychodzącego powoli do zdrowia, ją zajętą staraniami o wszelkie możliwe wygody, za które on płacić jej będzie ciągłemi pieszczotami. Oboje będą przeciągali jak najdłużej ten miesiąc miodowy po katastrofie, zdala od świata, wśród ciszy i swobody, niczem niezamąconej.
Dreszcz zimny przeszedł po jej kościach. Spojrzała na długi szereg umarłych... Tylu ludzi zabiła daremnie, daremnie!... Wzrok jej zatrzymał się na grupie osób, stojących w pobliżu.
Jacyś panowie wypytywali Cabucha i Misarda o szczegóły wypadku. Bezwątpienia było to pierwsze dotknięcie ręki sprawiedliwości.
I rzeczywiście prokurator cesarski i naczelnik biura prefektury starali się dowiedzieć, w jaki sposób ten wóz z olbrzymiemi kamieniami znalazł się na torze w chwili przejazdu pociągu.
Misard utrzymywał, iż ani na chwilę nie opuszczał swego stanowiska, lecz że w tej kwestji nie może udzielić żadnych objaśnień. Nie widział nic a nic, stał odwrócony przodem do nadchodzącego pociągu, z sygnałem w ręku, i nie może zrozumieć, jakim się to wszystko stało sposobem.
Cabuche, wzburzony jeszcze do najwyższego stopnia, opowiadał długą historję, dlaczego zostawił konie, chcąc zobaczyć umarłą, i jak zwierzęta, prze-