Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/81

Ta strona została przepisana.

twardej i leżała nieruchomie, z rękami złożonemi, jak do modlitwy i podsuniętemi pod głowę.
Zaczęła rozmyślać. Uczuła straszną pustkę w piersi. Zdawało jej się, iż umiera, czuła że wszystkie członki jej sztywnieją powoli. Uczucie, jakiego doznawała, nie było wcale wyrzutem sumienia z powodu śmierci tylu osób zabitych niewinnie i bez potrzeby.
Ją same nawet to zastanowiło; czyniła wysiłki, aby wzbudzić jakikolwiek żal w sercu; daremnie, Nie... myśl inna ciągle jej się nasuwała.
Jakób widział, że to ona zatrzymała konie i sprowadziła całe nieszczęście. Zrozumiała dobrze po jego wzroku, iż czuje ku niej wstręt taki, jaki zwykle się czuje ku potworom. On jej tego nigdy nie zapomni. Zresztą, skoro się chybia cios wymierzony przeciw innym, należy zwrócić go przeciw sobie, i uważać dobrze, aby przynajmniej tym razem nie chybić.
Postanowiła umrzeć. Nie miała już żadnej nadziei. Konieczność zakończenia raz życia przedstawiła jej się wyraźnie od chwili, gdy znalazła się sama, gdy zaczęła rozmyślać i starała się uspokoić. Jedynie tylko nadmierne zmęczenie i obezwładnienie całej jej istoty, powstrzymywało ją od powstania i poszukania natychmiast sposobu jakiegokolwiek, aby natychmiast umarła.
Senność niczem nieprzezwyciężona ogarniała ją coraz bardziej. A jednak odzywało się w jej głębi przywiązanie do życia, potrzeba szczęścia. Ma prawo przecież być szczęśliwą, skoro pozwala tamtym dwojgu żyć swobodnie. Dla czegóżby nie miała poczekać do nocy, a następnie pobiedz do Ozila, który ją uwielbia, i potrafiłby ją obronić?
Myśli jej mieszały się coraz bardziej, mogła