której grozą powiększał łoskot straszliwy, maszynista zadrżał, czując powiew śmierci. Gdy wyjechał z tunelu, krzyknął w biegu do dróżnika, zawiadamiając o wypadku.
Nie dosłyszano go. Dopiero w Barentin opowiedział, iż ktoś zabił się pod lokomotywą, prawdopodobnie kobieta. Garść włosów i szczątki czaszki rozbitej widniały na latarni i dawały pojęcie o sile uderzenia.
Wysłano natychmiast do tunelu kilku robotników z latarniami. Znaleźli trupa Flory i stanęli ździwieni, na widok piersi odkrytej, białej jak marmur.
Trup leżał z boku toru, odrzucony widocznie gwałtownem uderzeniem. Głowa była rozbita na miazgę, reszta ciała nietknięta.
Poznali natychmiast Florę. Widocznie zabiła się, chcąc uniknąć ciążącej na niej odpowiedzialności. W milczeniu przenieśli ją do mieszkania Misarda.
Zwłoki córki złożono obok trupa matki. Świeca, stojąca na rogu stołu, migotliwym blaskiem oświecała twarz Phasii, która zdawała się patrzeć szeroko otwartemi oczyma na Florę.
Zdala dochodził niewyraźny łoskot uderzeń łopatą o ziemię. To Misard, zadyszany, zmęczony, szukał wciąż skarbu ukrytego.
W przestankach regularnych przechodziły pociągi, krzyżowały się, gdyż oba tory doprowadzono już do porządku. Biegły obojętnie, nieświadome tych dramatów i tych zbrodni. Kogo to zresztą mogło obchodzić!... Trupy usunięto; zatarto ślady krwi i wszystko szło dalej trybem zwyczajnym.