Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 3.djvu/97

Ta strona została przepisana.

do tego, aby się z nią ożenił, tymczasem zaś pomagała mu w gospodarstwie.
Pewnej nocy Jakób, przyszedłszy już nieco do zdrowia, i mogąc chodzić powoli po pokoju, wstał i podszedł do okna. Koło domu Misarda ktoś chodził z latarnią. Jakób uśmiechnął się i pomyślał.
— Szuka zapewne!...
Jednak nocy następnej, chcąc sprawdzić, czy to rzeczywiście był Misard, dostrzegł z zadziwieniem Cabucha, podkradającego się ostrożnie pod okna sąsiedniego pokoju, gdzie spała Seweryna.
Nie mógł jej widzieć, a jednak stanął i przez dwie godziny przeszło nie ruszał się z miejsca.
Widok tego człowieka nie zgniewał wcale Jakóba, wzbudził w nim tylko litość i smutek.
— Jeszcze jeden nieszczęśliwy! — pomyślał — stoi przygwożdżony pod jej oknami, jak bydlę bezmyślne a wierne.
Rzeczywiście, Seweryna, szczupła, nie zbyt piękna, była jednak aż nadto powabną, z temi włosami kruczemi i oczyma koloru barwniku, aby nie poruszyć nawet takiego olbrzyma dzikiego, jakim był Cabuche.
I patrzcie... stoi pod jej oknami, w nocy, jak dzieciak rozmarzony!...
Teraz dopiero Jakób przypomniał sobie gorliwość, z jaką kamieniarz biegł na usługi Seweryny, jak patrzył wciąż na nią bez przerwy, niby na obraz święty.
A nazajutrz zwróciwszy na niego uwagę, dostrzegł, jak ukradkiem podniósł z ziemię szpilkę, która wypadła z włosów Seweryny i trzymał ją w dłoni, nie mając bynajmniej zamiaru oddania jej komu należy.