Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/16

Ta strona została przepisana.

wał też jej chętnie jako swego sekretarza i kazał zawsze przepisywać notatki, ile razy doktór Ramond prosił o udzielenie mu jakiego dokumentu. Nie była przecież uczoną, gdyż zabraniał jej poprostu czytać tego, co uważał za niepotrzebne dla młodej główki.
Wreszcie atoli, uwaga głęboka, pochłaniająca całą jej istotę, zaczęła go dziwić.
— Cóż to milczysz tak uporczywie? Czyż malowanie owych kwiatów zajmuje cię do tego stopnia?
Jeszcze i to było jedną z prac, którą często jej powierzał: rysunki, akwarele, pastele, potrzebne mu następnie jako ryciny do jego dzieł.
Od pięciu lat właśnie przeprowadzał doświadczenia nader zajmujące z całym zbiorem wielkich malw, z całym szeregiem zabarwień nowych dzięki sztucznemu zapładnianiu.
Klotylda w tego rodzaju podobiznach wykazywała nadzwyczajną drobiazgowość tudzież staranność rysunku zarazem, jak i barw; Pascal podziwiał jej uczciwość pod tym względem, mawiając, iż ma „dobrą, małą łepetynę okrągłą, trzeźwą i dzielną.“
Lecz tym razem, gdy zbliżył się, by spojrzeć jej przez ramię na postępy roboty, krzyknął z oburzeniem komicznem:
— Ach, idź do licha! Już znowu bujasz po nieznanych krainach!.. Podrzej mi to natychmiast!
Wyprostowała się; rumieniec zabarwił jej lica; oczy błyszczały ogniem zapału do rozpoczętego dzieła; palce delikatne i cienkie były powalane pastelami, różowym i błękitnym, które rozcierała przed chwilą.