Nakoniec Jan Macquart, robotnik i żołnierz, wracający na wieś, w walce z ziemią, twardą, która sobie płacić każe za każde ziarno zboża kroplą potu, w walce przedewszystkiem z ludem wiejskim, który, chciwością i długiem a trudnem zdobywaniem ziemi przejęty i zagrzany, pali się ciągle rosnącą potrzebą posiadania.
Fouanowie, zestarzeli, odstępują pola swoje, jak gdyby ciało własne sprzedawali; Buteauwie, zrozpaczeni, dochodzą do ojcobójstwa dlatego tylko, aby przyśpieszyć dziedziczenie pola lucerny; Franciszka upada, umierając pod cięciem kosy, bez jednego wyrazu, nie chcąc, aby jedna piędź ziemi wyszła z rodziny; cały ten dramat prostaczków, instynktem tylko się powodujących, zaledwie z dawnej dzikości zwierzęcej wyszłych, cała ta brzydota ludzka na ziemi szerokiej, która sama jedna tylko zostaje nieśmiertelną — matką, z której wszystko wychodzi i do której wszystko wraca — ziemią, którą kochają aż do zbrodni, która ciągle i bezustannie odradza życie dla celów nieznanych, która je tworzy nawet z nędzy i podłości istot.
I nareszcie znowu Jan, który, owdowiawszy idzie na ochotnika zaraz na pierwszy okrzyk wojenny, niesie w sobie niewyczerpany zasób rozsądku, zaród wiecznego odrodzenia, który ziemia w sobie chowa!... Jan, najskromniejszy i najuczciwszy żołnierz w chwili ostatecznego zniszczenia i rozkładu, wpada w ten przerażający i fatalny potok, który burza niesie od granicy aż do Sedanu, burza, która, wymiatając cesarstwo, o mało co nie zabrała ze sobą ojczyzny. Zawsze uczciwy, spokojny, wytrwały w nadziei swojej, kocha braterską czułością kolegę
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/178
Ta strona została przepisana.