ce temu pysznił się tak tryumfalnie tem, że do rodziny nie należy, czyż ma teraz pozyskać najstraszniejszy do wód, że jest jej nieodrodnym członkiem!..
Czyż będzie musiał dojrzeć odradzającą się w jego własnym szpiku plamę familijną, czyż będzie musiał z tych wyżyn, na jakie się wzniósł, spaść prosto w szpony potwora dziedzicznego!..
Matka powiedziała: stajesz się szaleńcem dumy i strachu. Myśl wszechwładna, pewność rozegzaltowana, że zadaniem jego jest obalić cierpienia, dodać ludziom woli, przetworzyć ludzkość i uczynić ją zdrowszą i silniejszą, to pewno nie jest nic innego, jak tylko początek szaleństwa wielkości... A te obawy jakichś zasadzek, ta potrzeba czatowania na wrogów, których czuł po za sobą, czyhających na jego zgubę... toć to przecież wyraźne początki manii prześladowczej!.. Wszystkie przypadki, jakie się w rasie wydarzyły, do tego jednego ogólnego rodzaju strasznego się zbliżały: szaleństwo w bliskim terminie, paraliż ogólny i śmierć!.
Od tego dnia Pascal był jakby opętany. Stan wycieńczenia nerwowego, do jakiego doprowadził go nadmiar pracy i cierpienia, czynił go teraz bezopornym na to widmo bezustanne szaleństwa i śmierci. Wszystkie chorobliwe wrażenia, jakich doznawał, znużenie straszne zaraz od chwili wstawania, te szumy w uszach, te błyski w oczach, nawet to złe trawienie i te ataki płaczu łączyły się z sobą i były dla niego szeregiem dowodów jasnych, że ten ostateczny rozstrój umysłowy, którym, jak mu się zdawało, był zagrożony, jest bliski. Zatracił on w zupełności dla siebie samego umiejętność doktorską
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/209
Ta strona została przepisana.