Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/248

Ta strona została przepisana.

— Kiedyż zatem Ramond ma przyjść; na kiedy chcesz, abym go zaprosił?
— Ależ, mistrzu drogi, niech przychodzi, ile razy zechce; jego odwiedziny nie sprawiają mi bynajmniej przykrości... Zresztą, pozostaw już mnie samej ową sprawę do załatwienia, ja własnoręcznie do niego napiszę, kiedy ma się u nas stawić.
Lecz w dwa dni znowu zawiązała się rozmowa podobna, tym razem jednak daleko gwałtowniejsza, ponieważ pokazało się, że Klotylda nie napisała do Ramonda. Pascal zaczął się gniewać i sierdzić, Nic dziwnego! Namiętność ku Klotyldzie szarpała go ponownie; tylko jej obecność przynosiła mu ulgę. Widok jej postaci, tak świeżej i tak swobodnej, napawał go spokojem dziwnym. Mimo to wszystko karcił ją surowo za lekceważenie Ramonda, zaapelował nawet do jej uczciwości, twierdził, iż nie godzi się bawić uczuciami młodzieńca, ze wszechmiar zasługującego na szacunek, kochającego ją nadto bardzo głęboko i szczerze.
— Po co do licha zwlekać!.. jeżeli już ma się tak stać, niech się stanie prędzej! Z góry zapowiadam, iż napiszę do Ramonda, by przybył tutaj jutro o godzinie trzeciej po południu.
Klotylda spuściwszy oczy ku ziemi, słuchała go w milczeniu. Ani ona, ani doktór, rzecz dziwna, nie rozszerzali się zupełnie nad tym punktem, czy małżeństwo jest już postanowione, czy nie; każde z nich zachowywało się tak, jak gdyby ta sprawa już była poprzednio załatwioną. Pascal zadrżał, gdy Klotylda podniosła wreszcie głowę celem dania odpowiedzi. Był pewien, iż usły-