— Więc już stanowczo postanowiliście, jak macie postąpić?
— Tak, skończyliśmy już stanowczo — odparła tym razem Klotylda, której także sił zaczynało brakować.
Tu Pascal zbliży ł się do nich, opierając się o meble, na drodze stojące, wreszcie padł na fotel, umieszczony przed jego biurkiem.
— Ha!.. ha!.. — prawił dalej, usiłując się śmiać — sami widzicie, że jeszcze nie jestem zdrów. Nogi już nie są takie krzepkie i zdrowe, jak dawniej. Ale to zwykła historya z cielskiem, jak moje, starem już i skołatanem... Mniejsza o to przecież!.. czuję się szczęśliwym... moje dzieci... na widok waszego szczęścia wyzdrowieję zupełnie...
Ramond rozmawiał jeszcze kilka minut, potem odszedł. Wówczas Pascala, zdaje się, znowu ogarnął jakiś niepokój i zostawszy sam na sam z Klotyldą, zapytał się jeszcze raz:
— Ale czy naprawdę skończyliście ze sobą?.. co?.. czy tylko z pewnością?.. ręczysz mi za to, że skończyliście ze sobą?
— Ależ tak skończyliśmy zupełnie.
Od tej chwili Pascal zamilkł i tylko głową potrząsał na dowód niejako, że jest zupełnie zadowolonym, gdyż sprawy wzięły obrót tak pomyślny, iż teraz wszyscy będą mogli żyć nader spokojnie. Potem oczy zamknął i udawał, iż zasypia. Pierś atoli, wstrząsana tłumionemi westchnieniami, podnosiła się gwałtownie i zno-
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/255
Ta strona została przepisana.