poprzedził zawalenie się monarchii. Nowe stosunki, jakaś nadzwyczajna intryga musiały go znowu wydźwignąć na wierzch. Nie tylko otrzymał ułaskawienie, lecz wnet coraz wyżej szedł w górę. Rzucił się w odmęty dziennikarstw a na wielką, skalę i pośredniczył we wszystkich kolosalnych interesach, wszędzie zabierając część zwyczajowych napiwków, udzielanych dziennikarzom. Przypominano sobie nieporozumienia, jakie dawniej dzieliły go z bratem Eugeniuszem Rougon, którego tak często kompromitował. Dzisiaj ironicznem losu zrządzeniem on to mógł popierać brata, byłego ministra cesarskiego, teraz zaś najzwyczajniejszego deputowanego, który z całem poświęceniem bronił dawnego pana, z takiem samem poświęceniem, z jakiem jego matka broniła swojej rodziny.
Felicyta słuchała jeszcze ulegle wskazówek starszego syna, orła, nawet w chwili, gdy piorun potrzaskał mu skrzydła; kochała jednak i Saccarda z wszystkiemi nawet wadami z powodu jego nieprzepartej żądzy powodzenia. Dumną też była i z Maksyma, brata Klotyldy, który po wojnie osiadł z powrotem w swym hoteliku przy alei Lasku Bulońskiego. Tam przejadał on majątek, pozostawiony mu przez żonę, rządził się atoli roztropnością mężczyzny, któremu zagraża choroba mlecza i nieuchronny paraliż.
— Naczelny redaktor Epoki — powtórzyła — ależ to prawdziwie ministeryalne stanowisko zdobył twój ojciec.. Ale, ale zapomniałam ci powiedzieć, iż napisałam do twego brata, by przyjechał nas odwiedzić. To sprawiłoby mu pewną rozmaitość; taka rozrywka dodałaby mu zdrowia. Wreszcie jest tutaj to dziecko, ten biedny Karol...
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/29
Ta strona została przepisana.