Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/297

Ta strona została przepisana.

Właśnie dnia poprzedzającego dowiedzieli się, że ostatecznie postanowił się on żenić z panną Leveque, córką adwokata. Postąpił sobie w wypadku niniejszym z pewnością bardzo rozsądnie, ponieważ już sam jego interes, samo jego położenie nie pozwalało mu dłużej pozostawać kawalerem, a młoda panienka, bardzo piękna i bardzo bogata, kochała go nadto serdecznie. I on sam napewno pokocha ją nader szybko.
Tak więc Klotylda była bardzo a bardzo szczęśliwą, że mogła mu pod formą uśmiechu przesłać życzenia, jak dobra i przywiązana przyjaciółka. Pascal również pozdrowił go gestem nader uprzejmym i wymownym.
Przez chwilę Ramond, nieco wzruszony owem spotkaniem niespodziewanem, nie wiedział, co ma ze sobą robić. Na razie chciał bez wachania przejść przez ulicę i zbliżyć się ku nim. Potem atoli, pewna delikatność uczuć podszepnęła mu myśl, iż byłoby to brutalnością z jego strony w ten sposób przerywać ich marzenia i wdzierać się między nich dwoje, skoro oni unikają nawet otarcia się o ludzi, gdy idą przez ulice. To też poprzestał jedynie na przyjacielskim ukłonie i na uśmiechu. mocą którego przebaczał im ich szczęście.
Wszystko to, dla nieb trojga, było zdarzeniem nader słodkiem.
W tym czasie właśnie Klotylda przez kilka dni z rzędu dla zabawy malowała wielki pastel, przedstawiający scenę czułą między starym królem Dawidem i Abisaigą, młodą Sulamitką.
Był to również rodzaj snu, jedna z owych wybitnych kompozycyj, w których dawnemi czasami Klotyl-