na szacunek ciotka Dyda, twoja prababka, nie znajduje się już od dwudziestu jeden lat w domy obłąkanych w Tulettes? Bóg wprawdzie uczynił jej łaskę, że zachował ją na ziemi do sto czwartego roku życia, lecz równocześnie dotknął ją ciężko, pozbawiając rozumu. Bezwątpienia, nikogo to nie hańbi; doprowadza mię przecież do rozpaczy przypuszczenie, że ten i ów w przyszłości może na podstawie tego faktu wywnioskować, iż wszyscy byliśmy waryatami... Słuchaj tylko dalej! O twoim dziadku Macquarcie, o nim również, krążyły swojego czasu najwstrętniejsze baśni! Macquart robił głupstwa, prawda, nie bronię go zupełnie. Dzisiaj atoli, czyż nie prowadzi się porządnie, w swym małym folwarczku w Tulettes, o dwa kroki od naszej matki nieszczęśliwej, którą się, jak prawdziwie dobry syn, opiekuje z całą troskliwością?
Wreszcie posłuchaj jeszcze jednego przykładu! Twój brat Maksym, dopuścił się ciężkiego przewinienia, uwodząc służącą, z której urodził się ten biedny, mały Karol. Z drugiej strony trudno zaprzeczyć, że nieszczęśliwe dziecko nie posiada wszystkich klepek w głowie. Cóż z tego? Czyżby ci było przyjemnie słyszeć od ludzi, że twój siostrzeniec — to zwyrodniały potomek naszego rodu, potomek, który w czwartem pokoleniu odziedziczył chorobę swej praprababki, tej drogiej istoty, gdzie go prowadzimy od czasu do czasu i gdzie jest mu tak dobrze?. Nie, żadna rodzina me zdołałaby istnieć nadal, gdybyśmy zaczęli wybierać wszystko, od tego nerwy, a od tam tego muskuły. Takie postępowanie obrzydzałoby tylko życie!
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/33
Ta strona została przepisana.