wieków średnich, pazia z epoki dawno minionej, udającego się na dwór królewski.
Przez czas podróży, trwającej kwadrans, ponieważ siedzieli sami w przedziale, Klotylda zabawiała się zdejmowaniem mu toczka z głowy, by gładzić i czesać jego wspaniałe, złociste włosy jego prawdziwie królewską czuprynę, której pierścienie kręte spadały mu na ramiona.
Raptem spostrzegła rzecz dziwną.
Miała na palcu pierścionek, i oto ile razy dotknęła nim mimowoli odsłoniętej szyi Karolka, stale ku wielkiemu przerażeniu widziała, że jej pieszczoty pozostawiają po sobie krwawe ślady. Istotnie, ile razy go dotknęła, tyle razy stale występowała na jego skórę rosa złocista kroplami krągłemi: było to rozmiękczenie tkanek, tak szybko postępujące skutkiem zwyrodnienia, że najlżejsze potarcie skóry wywoływało krwotok.
Doktór w jednej chwili niezmiernie się przeraził i wypytywał troskliwie chłopca, czy często idzie mu krew z nosa.
Karolek atoli prawie i odpowiedzieć nie umiał; z początku nawet zaprzeczył stanowczo, potem atoli sobie przypomniał, że temi dniami szło mu z nosa krwi bardzo dużo. I w samej rzeczy zdawało się, jakoby był słabszym, aniżeli zazwyczaj; co więcej, im bardziej w lata zachodził, tem bardziej dziecinniał; inteligencya zaś jego, jakkolwiek nigdy nie rozbudziła się należycie, teraz zmniejszała się widocznie z dniem każdym.
Ten wielki, piętnastoletni chłopiec wyglądał co najwyżej na dziecko dziesięcioletnie, a był bardzo piękny i bardzo podobny do dziewczynki, gdyż cera jego równała
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/330
Ta strona została przepisana.