egzekutora testamentu. Ostatecznie, jako prawdziwie dzielny i zacny człowiek, zobowiązał się zatrzymać u siebie na czas pewien Karolka, pojmując doskonale, iż malec, katowany przez ojczyma, krępował rodzinę podczas wszystkich owych historyj.
Karolek zaś zachwycał się temi zaprosinami i pozostał w Tulettes.
Już bardzo późno, gdyż pociągiem o godzinie siódmej, zdołali Klotylda i Pascal powrócić do Plassans, ten ostatni bowiem poprzednio odwiedził jeszcze dwu chorych, jak sobie postanowił.
Gdy przecież po dwu dniach przybyli razem na godzinę zapowiedzianą do p. Maurina, spotkała ich tam wielce nieprzyjemna niespodzianka. Oto znaleźli się oko w oko z starą panią Rougon, która na dobre rozgościła się u rejenta.
Dowiedziawszy się, rzecz jasna, o śmierci Macquarta, przybiegła natychmiast do Tulettes, wijąc się niby to z boleści i okazując na oko żal wielki.
Testament zresztą odczytano jak najzwyczajniej, poprostu i bez żadnych epizodów. Macquart przeznaczył cały swój majątek, jakim tylko mógł rozporządzać, na wystawienie na jego grobie wspaniałego pomnika, — pomnika marmurowego, z dwoma monumentalnej wielkości aniołami, które miałyby skrzydła zwinięte i oblicze zapłakane.
Ów pomysł dręczył go uporczywie za życia, pomysł, będący odbiciem wspomnienia z czasów jego młodości, wspomnienia o podobnym pomniku, który widział zagranicą, w Niemczech, w latach, kiedy był żołnierzem.
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/340
Ta strona została przepisana.