Zresztą, poza tem okazywała im miłość iście macierzyńską, obsypując ich zabiegami nieustannemi, robiąc niemal cud, iż za ich ostatki, za taką drobną garsteczkę pieniędzy, niekiedy jeszcze dostarczała im smacznych kąsków; zaledwie tam kilka razy, od czasu do czasu, brała ich krótko, lecz i to nawet robiła ku ich własnemu dobru, zupełnie taksamo, jak się karci małych hultai, nie chcących jeść rosołu.
I zdawało się, że właśnie owa macierzyńskość niezwykła, owa ofiara ostatnia, jaką poniosła, ów spokój, na złudzeniu polegający, jakim umiała otoczyć ich miłość wzajemną, nieco ją uśmierzył, oraz zadowolnił, tak, i ją także, gdyż wydobył z tej rozpaczy głuchej, w którą popadła.
Od czasu nadto, kiedy w taki sposób zaczęła nad niemi czuwać, odzyskała ponownie dawną twarz bladą, dawny spokój nieruchomy zakonnicy, poświęconej celibatowi, dawne, zimne oczy barwy popiołu.
Kiedy jednak mogła, po długim szeregu dań z nieuniknionych kartofl, oraz małego kotleta za cztery sou, niknącego wśród stosu jarzyn, tego lub owego dnia zastawić przed nimi naleśniki bez żadnego nadwyrężenia budżetu, wówczas tryumfowała, śmiejąc się równocześnie z ich uciechy.
Paskal, oraz Klotylda uznawali, że wszystko jest w porządko, co swoją drogą zupełnie nie przeszkadzało im żartować z Martyny w jej nieobecności.
Zaczęły się tedy dawne szyderstwa z jej skąpstwa nadzwyczajnego; opowiadali sobie nawzajem, iż liczy ona ziarnka pieprzu, tyle a tyle ziarnek na każde danie, sło-
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/374
Ta strona została przepisana.