Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/376

Ta strona została przepisana.

— Tak, papier, na którym pan, za każdym razem, co miesiąc, napisze, że jest mi winien czterdzieści franków.
Pascal natychmiast podpisał jej tego rodzaju zobowiązanie, co Martynę niezmiernie uszczęśliwiło, ów oblig schowała ona z taką troskliwością staranną, jak gdyby to był najpiękniejszy i najbardziej wartościowy pieniądz.
To, oczywista, uspokoiło ją całkowicie.
Doktór atoli, tudzież jego towarzyszka wzięli sobie owo zobowiązanie za cel nowych wydziwiań, oraz nowych żartów.
Co za władzę nadzwyczajną na umysły ludzkie wywiera przecież złoto?
Ta stara kobieta naprzykład, która usługuje im niemal na klęczkach, a doktora uwielbia, niby świętego, do tego stopnia, że chętnie życie oddałaby za niego w ofierze, a przecież i ona mimo to bierze chętnie także marne zabezpieczenie, kawałek papieru bez żadnej wartości, gdyż on nie byłby w możności go zapłacić.
Zresztą, nie było to dotychczas zasługą ani Pascala ani Klotyldy, że zachowali pogodę zupełną w nieszczęściu, ponieważ nie odczuwali jeszcze owej nędzy.
Żyli naprawdę po za światem rzeczywistym, daleko dalej, daleko wyżej, w bogatej, oraz szczęśliwej krainie, stworzonej im przez ich miłość szaloną. Przy stole nie wiedzieli zgoła, co jedzą; mogli nawet śmiało przypuszczać, iż są to potrawy, godne książęcego stołu, podawane na srebrnych półmiskach.