Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/404

Ta strona została przepisana.

jedno obok drugiego, nie śpiąc zupełnie, nie chcąc nawet spać, ponieważ woleli myśleć oboje o położeniu, coraz to cięższem i cięższem.
Każde z nich atoli zapomniawszy o własnym smutku, drżało z obawy, wyłącznie o przyszłość drugiego. Trzeba będzie uciec się do długów, ale i owe długi płacić, ponieważ Martyna brała na kredyt chleb, wino, nieco mięsa, acz robiła to z upokorzeniem niesłychanem, zmuszona pomagać sobie wykrętami kłamliwemi i postępować przy tem wszystkiem z roztropnością niesłychaną, ponieważ i tak już wszyscy wiedzieli o ruinie majątkowej doktora.
Doktór zresztą już niejednokrotnie myślał o zaciągnięciu długu na hypotekę Soulejady; trzeba było jednak zastanowić się dobrze nad tym krokiem, ponieważ było to ostateczne źródło ratunku.
Nie posiadał on nic więcej prócz tej posiadłości, ocenionej na dwadzieścia tysięcy franków, za którą atoli na wypadek sprzedaży nie daliby więcej, niż piętnaście tysięcy; a potem, — potem już rozpocząłby się okres biedy jak najczarniejszej, tułaczka po bruku ulicznym, na którym nawet kamień, służący za poduszkę pod głowę, nie należałby do biednych włóczęgów.
Zresztą i Klotylda prosiła, by poczekał, i nie wdawał się w żadne interesa takie, którychby już nie można było powetować. Ostatecznie bowiem położenie jeszcze nie było rozpaczliwem bez ratunku.
Trzy, czy cztery dni znowu minęły.
Nastał już wrzesień, a wraz z nim, na nieszczęście, odmieniła się na gorsze i pogoda: nastąpiły burze straszne,