Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/416

Ta strona została przepisana.

w ohydny sposób. Nie miał prawa, nie mógł nawet powiększać już dalej nieszczęścia tego dziecięcia biednego, które uwielbiał.
A wieczorem tego samego dnia los przyniósł mu sam rozwiązanie całej sprawy, rozwiązanie, którego szukał z obawą, by go nie znaleść.
Po obiedzie Martyna z miną wielce tajemniczą uprowadziła go na bok.
— Widziałam się z panią Felicytą, która poleciła mi oddać panu ten oto list; mam również poleconem oświadczyć panu, że byłaby go ona przyniosła osobiście, lecz wzgląd na jej dobre imię nie pozwala tutaj nikomu szanującemu się przychodzić.. Prosi pana o odesłanie jej z powrotem tego listu pana Maksyma, równocześnie zaś o zawiadomienie, jaką będzie odpowiedź panienki.
Był to istotnie list Maksyma.
Felicyta, uszczęśliwiona, że go otrzymała, postanowiła ukuć z niego oręż, który wydałby jej na łaskę i niełaskę syna, dotychczas jakoś nie dającego zgnieść się biedzie. Napróżno oczekiwała, że bądź Pascal, bądź Klotylda przyjdą prosić ją o pomoc i zasiłek; ponieważ zawiodła się pod tym względem, zmieniła jeszcze raz plan cały i postanowiła według dawnego planu rozdzielić dwojga kochanków; a tym razem właśnie nadarzyła się jej sposobność jak rzadko.
List Maksyma wzywał do pośpiechu; zwracał się on z prośbami gorącemi do babki, by raczyła poprzeć jego błagania wobec siostry.
Paraliż chwytał go z każdym dniem silniej; obecnie mógł chodzić, jedynie wsparty na ramieniu służącego.