Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/432

Ta strona została przepisana.

stwórcę i kierownika świata całego? Czyż tedy trzeba już było rzucić narzędzia pracy i wyrzec się wszelkiej działalności, ograniczając się jedynie do życia samego, tudzież miłowania pięknych dziewcząt, które się nawijają? A może naprawdę winną tutaj była jego starość, zgrzybiałość nawet, która nie pozwalała mu napisać ani jednej stronnicy zupełnie tak samo, jak zrobiła go już niezdolnym do spłodzenia dziecięcia?
Obawa niemocy nawiedzała go teraz stale.
I tak oparłszy się jednym policzkiem o kraniec stołu, leżał bez siły, przygnieciony uczuciem własnej nędzy; wówczas marzył, iż ma dopiero lat trzydzieści i na łonie Klotyldy co noc czerpie werwę życiową na dzień następny.
Łzy w takiej chwili spadały mu na jego brodę siwą; skoro tylko przecież posłyszał, że Klotylda powraca na górę, natychmiast z żywością się prostował i ujmował pióro w rękę, byle tylko Klotylda zastała go z powrotem takim, jakim go opuściła, z miną zamyśloną, niby to dumającego nad rozwiązaniem zagadnień poważnych, kiedy naprawdę pod jego czaszką panowały jedynie próżnia i smutek.
Był to już środek września; dwa tygodnie, zdaje się, nigdy nie mogące dobiedz końca, przeszły wśród takiej gorączki wzajemnej, nie doprowadzając atoli do żadnego rozwiazania...
Nagle, pewnego poranku Klotylda ku swemu zdziwieniu niesłychanemu spostrzegła, że wchodzi babka Felicyta.
Dnia poprzedzającego Pascal spotkał ją, na ulicy de la Banne, a będąc już zniecierpliwionym i chcąc jak-