Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/435

Ta strona została przepisana.

Co za przyszłość mogła ich czekać, teraz, gdy nędza schwyciła ich w swe szpony? Upór podobny jest poprostu niedorzeczny i okrutny.
Klotylda wyprostowawszy się i przymknąwszy oczy, przez cały czas milczała, nie wdając się zupełnie w żadne rozprawy. Kiedy jednak prababka drażniła ją i niepokoiła, odezwała się wreszcie:
— Jeszcze raz powtarzam, iż nie mam żadnego obowiązku wobec brata, żadnego, ale to żadnego. Mój obowiązek jest pozostać tutaj. Maksym może robić z swoim majątkiem, co się mu żywnie podoba, ja tych pieniędzy nie pragnę. Skoro już bardzo a bardzo zubożejemy, mistrz odprawi Martynę, a mnie zatrzyma jako służącę w jej miejsce...
Urwała, kończąc zdanie gestem znamiennym.
Och! tak, poświęcić się raz na zawsze swojemu panu i władcy, poświęcić mu całe swoje życie, żebrać dla niego po drogach publicznych, prowadząc go pod rękę! Następnie zaś, za powrotem do domu, tak, jak ongi wieczorem, kiedy pukali do tylu drzwi, niemiłosiernie zamkniętych, nieść mu w podarunku swą młodość królewską i rozgrzewać go wśród uścisków swemi ramionami czystemi.
Stara pani Rougon, oburzona, potrzęsła głową.
— Czy nie lepiej było odrazu tak zrobić, abyś została jego żoną, zamiast teraz ofiarowywać się mu na służącę... W ogóle powiedzcie mi, dlaczego się nie pobraliście?.. Przecież byłoby to i daleko lepiej i daleko przyzwoiciej.