była ona zbyt wielką prostaczką, a zarazem i za poważną, by go rozweselać; to też teraz zamykał się ciągle z młodą Różą, ową słodziutką blondyneczką, która go zabawiała. Od chwili, gdy go choroba przykuła do łóżka, stracił już ową samolubną wstrzemięźliwość i niewiarę do kobiet, które zjadały mężczyzn. To też, gdy siostra chciała mu oznajmić, iż stryj ją przywołuje do siebie, z trudem wielkim zdołała się do niego dostać, ponieważ właśnie Róża w owej chwili usiłowała go zelektryzować. Natychmiast tedy zgodził się na odjazd Klotyldy a o szybki powrót prosił jedynie przez prostą grzeczność.
Klotylda całe popołudnie pakowała rzeczy.
Zgorączkowana, zaskoczona takiem wezwaniem nagłem, ucieszona myślą o powrocie, nie zastanawiała się nad niczem. I dopiero po obiedzie, po pożegnaniu z bratem, po okropnie długiej podróży fiakrem z Lasku Bulońskiego na dworzec Syoński, gdy już znalazła się sama jedna w przedziale damskim, w nocy, deszczowej i chłodnej, poza Paryżem, uspokoiła się i zaczęła zastanawiać i zarazem niepokoić, co też mogła znaczyć owa depesza krótka, a niespodziewana: „Czekam cię; wyjeżdżaj dzisiaj wieczorem!“ Bezwątpienia była to odpowiedź na jej list, w którym doniosła o swej ciąży. Wiedziała przecież równocześnie, że Pascal życzył sobie jej pobytu w Paryżu, ponieważ sądził, iż zapewnia jej tem szczęście. Dziwiła ją przeto teraz owa zmiana nagła. Oczekiwała listu, który zniewalałby ją do pozostania jeszcze kilka tygodni przy Maksymie i ułożenia spraw wszelkich spokojnie, bez pośpiechu. Czyżby więc cho-
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/503
Ta strona została przepisana.