od początku; Ramond zaś narzekał i biadał, iż posiada jedynie luźne wskazówki, którędy kroczyć należy.
Jego zdaniem, zniszczenie owych dokumentów cofało wiedzę o lat dwadzieścia, choć i tak dużo, bardzo dużo upłynęłoby czasu, zanim zrozumianoby i zaczęto zastosowywać w praktyce pomysły samotnika-pioniera, którego prace zniszczyła katastrofa dzika i głupia.
Drzewo genealogiczne, jedyny dokument, który ocalał, leżał schowany w kopercie, tuż obok innych szczątków, pozostałych po pozostałych dokumentach.
Klotylda przyniosła to wszystko i rozłożyła na stole w pobliżu kołyski.
Gdy powyjmowała wszystkie szczątki, jeden za drugim, stwierdziła, czego zresztą już dawniej była niemal pewną, że nie pozostała całą ani jedna karta rękopismu, ani jedna notatka nie dochowała się w ten sposób, by można było wyczytać z niej sens ogólny.
Widniały już tylko ułamki, kawałki papieru, do połowy spalonego i szczerniałego bez dalszego ciągu.
Ją przecież, w miarę jak czytała, zaczynały coraz bardziej zajmować owe zdania niedokończone, owe stowra, do połowy zniszczone przez ogień, owe okresy, których sensu żadną miarą dojść nie było można.
Ale w tej właśnie chwili przypomniała sobie o owej nocy, burzą wstrząsanej; zdania zaczęły się w pamięci uzupełniać, ustawiać, porządkować, wyraz, nawet do połowy tylko ocalony, wywoływał w pamięci osobistości i historye całe tych osób.
Między innemi, z samego początku ujrzała imię Maksyma; to też odrazu myśl jej pobiegła ku temu bra-
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/554
Ta strona została przepisana.