spostrzegł, iż nogi jego odzyskały młodzieńczą siłę z przed lat czterdziestu. Doszedł zatem zwolna do ilości aż pięciu gramów, dzięki czemu mógł oddychać daleko swobodniej, a nadewszystko pracować z taką pojętnością i z taką łatwością, jakiej już nie doświadczał od lat wielu. Przepełniało go więc zadowolenie niewysłowione, i jakaś radość z życia, tudzież ochota do życia.
Wówczas zamówił w Paryżu szpryckę, mogącą dokładnie pomieścić pięć gramów i z jej pomocą otrzymywał bardzo pomyślne wyniki leczenia chorych. W przeciągu kilku dni bowiem stawiał ich na nogi, wlewając w nich niejako nowy strumień życia, pełnego ruchu i czynu.
Metoda jego była do tej pory jeszcze doświadczalną tylko i bardzo pierwotną; nadto z góry przewidywał rozmaite rodzaje niebezpieczeństwa, nadewszystko obawiał się zatrucia w razie, gdyby likier nie był zupełnie czystym. Następnie przyznawał przed sobą samym, że energia jego pacyentów po części pochodzi z gorączki, która owłada nimi po zastrzyknięciu.
Lecz pocieszał się i tem, że był dopiero pionierem pierwszym na tej drodze; z biegiem czasu inni powinni wydoskonalić ową metodę: czyż to już nie było cudem kazać chodzić sparaliżowanym, dodawać sił suchotnikom, a nawet przywracać chwilę rozumu obłąkanym? Był pewien, że dla tego wynalazku alchemii wieku dwudziestego otwiera się wielka przyszłość; nie wątpił, że wynalazł powszechny środek zaradczy, likier życia, mogący pokonać zwycięzko niemoc ludzką, jedyne źródło rzeczywiste wszystkich dolegliwości, prawdziwą,
Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/66
Ta strona została przepisana.