Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/67

Ta strona została przepisana.

a naukową krynicę Młodości, która darząc ludzkość całą zdrowiem oraz wolą, wywyższyłaby ją i uszlachetniła.
Tego przedpołudnia doktór w swoim pokoju od północy, nieco zaciemnionym skutkiem blizkiego sąsiedztwa jaworów, umeblowanym bardzo skromnie łóżkiem Żelaznem, szafką mahoniową i wielkiem biurem, gdzie stał moździerz i mikroskop, kończył właśnie wśród niesłychanych ostrożności fabrykacyą swego likieru. Od wczoraj już, po utłuczeniu substancyi nerwowej barana w wodzie destylowanej, przecedzał i filtrował płyn. Ostatecznie jako owoc trudów otrzymał małą buteleczkę mętnego płynu, opalowej barwy, mieniącą błękitnemi połyskami. Przez czas pewien patrzył na niego pod światło takim wzrokiem, jak gdyby trzymał w ręku krew odżywczą i zbawczą dla świata całego.
Lekkie atoli pukanie do drzwi i głos naglący wyrwały go z tego zamyślenia.
— Proszę pana, proszę pana. Już jest kwadrans na pierwszą; czy pan nie zejdzie na śniadanie?
Istotnie, na dole w wielkiej, chłodnej sali jadalnej śniadanie oczekiwało już od kilku minut. Wszystkie okiennice z wyjątkiem jednej odchylonej, były szczelnie zamknięte. Był to pokój wesoły, wykładany boazeryą o barwie szaro perłowej, ożywionej pasami błękitnemi. Stół, bufet, krzesła, ongi musiały należeć do składu mebli w stylu Cesarstwa, tworzących urządzenie całego mieszkania; od jasnego tła ścian silnie odbijał stary mahoń ciemno-czerwony. Żyrandol z miedzi polerowanej, zawsze lśniący, błyszczał niby słońce; na wszystkich czterech ścianach widniały cztery wielkie bukiety paste-