Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/74

Ta strona została przepisana.

nięcia na bok tajemnicy, do wnioskowania na podstawie rzeczy znanych o nieznanych, nie mogę przemódz siebie samej, ponieważ tajemnica natychmiast nęci mię ku sobie i niepokoi.
Słuchał jej doktór z uśmiechem lekkim, czując się szczęśliwym wobec jej ożywienia i pogody. To też po głaskał ręką pierścienie kręte jej włosów złocistych.
— Ta, tak, wiem wybornie, że zupełnie nie różnisz się od innych i nie możesz żyć ani bez złudzeń, ani bez kłamstw. Zresztą bądźcobądź my i tak się zrozumiemy. Bądź tylko zdrową i zadowoloną; oto połowa mądrości, oraz szczęścia.
Tu zmienił przedmiot rozmowy:
— Wiesz, że mogłabyś mi przecież towarzyszyć i pomagać mi podczas mojego pochodu, pełnego cudów... Dzisiaj jest czwartek, a więc dzień moich odwiedzin lekarskich. Jak tylko upał nieco osłabnie, wyjdziemy razem.
Klotylda zrazu odmówiła, by to nie wyglądało na ustępstwo, wreszcie przecież zgodziła się, widząc, jaką przykrość jej wzdraganie się sprawia stryjowi Zazwyczaj bowiem towarzyszyła mu podczas takich wędrówek.
Siedzieli więc jeszcze dosyć długo pod jaworami, aż do chwili, kiedy doktór poszedł na górę się ubierać.
Gdy zszedł z powrotem, ubrany bardzo starannie w obcisły tużurek i kapelusz czarny, jedwabny o szerokich skrzydłach, chciał zrazu zaprządz Dobrodusznego, konia, który już przez ćwierć wieku woził go na wszystkie wizyty tak w mieście, jak i w wioskach sąsiednich, przytykających do Plassans.
DOKTOB PASCAL.