Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/79

Ta strona została przepisana.

znowu, wątły, ze szczupłym zarostem i przerzedzone mi włosami, z wystającemi kośćmi policzkowemi, zabarwionemi czerwono przy ogólnej cerze koloru wosku, wstał również bardzo żywo, by dowieść, że siły i werwa zaczynają na nowo w niego wstępować.
Klotyldę wzruszyło takie przyjęcie Pascala, jakby jakiego zbawcę lub mesyasza wyglądanego. Ci biedni ludzie ściskali mu rękę, byliby całowali jego stopy, spoglądali na niego z wyraźną wdzięcznością. Ich zdaniem doktór mógł zrobić wszystko, co tylko chciał, był według nich niemal bogiem, wskrzeszającym nieboszczyków! Doktór sam zresztą uśmiechał się wesoło i zachęcająco, widząc, iż kuracya postępuje tak nadspodziewanie dobrze. Bez wątpienia chory jeszcze nie był wyleczonym; być może nawet, iż było to tylko podniecenie chwilowe, ponieważ Walenty zdradzał objawy gorączki, tudzież podrażnienia. Czy przecież dla takiego suchotnika nie było szczęściem zyskać jeszcze choć kilka dni weselszych i pogodniejszych? Zastrzyknął mu tedy na nowo ową substancyę. Klotylda zaś podczas tej operacyi stanąwszy przy oknie, obróciła się tyłem do izby.
Przed odejściem spostrzegła, że doktór ukradkiem położył na stole dwadzieścia franków. Zdarzało się to bowiem często, iż doktór sam płacił swoim chorym, zamiast brać od nich zapłatę.
Poszli jeszcze w trzy miejsca na Starem Mieście, potem zaś zaszli do pewnej damy na Nowem Mieście; kiedy zaś znowu znaleźli się na ulicy, doktór rzekł:
— Wiesz, Klotyldo, że mogłabyś dać dowód, iż jesteś dzielną dziewczyną. Zanim bowiem pójdziemy do