Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/138

Ta strona została przepisana.

w którym dobre malarstwo tonęło zupełnie wśród masy nędzot! W tajemnicy marzył o nagrodzie Rzymskiej, którą wykpiwał zresztą tak samo jak wszystko inne.
Jory wszakże wystąpił na środek pokoju ze szklanką piwa w ręku. I popijając drobnemi łykami, oświadczył:
— Przyznam wreszcie, że mnie nudzi całe to jury!... Powiedzcie, czy chcecie żebym je zburzył? Od przyszłego numeru zaczynam bombardowanie. Dacie mi wskazówki, nieprawdaż? i obalimy tę komisyę sędziów całą z gruntu... To będzie ciekawe.
Klaudyusz zapalił się do reszty, entuzyazm był powszechny. Tak, tak, trzeba było rozpocząć walkę! Wszyscy gotowi byli do niej, wszyscy zwarli się w ciaśniejszy szereg ściśnięci gromadniej, by się czuć bliższymi, mocniejszymi i iść w ogień razem. Młodość ich fermentowała i nie było ani jednego w tej chwili, któryby dla siebie chciał zachować swą cząstkę chwały, bo nic nie rozdzielało ich jeszcze, ani głębokie różnice, których nie domyślali się dotąd, ani też współzawodnictwa, które miały ich poróżnić kiedyś w przyszłości. Powodzenie jednego nie byłoż powodzeniem innych! Pełno w nich było poświęcenia, powtarzali sen wiekuisty zformowania się w jeden legion potężny na zdobycie świata, przyrzekając sobie, że każdy sił dołoży, że jeden popychać będzie drugiego, że cała falanga przybyć musi ra-