odpięły i cały lewy rękawek osunięty odkrywa łono. Ciało miała złotawego połysku, delikatne jak jedwab, wiosna ciała, dwie małe piersi sztywne, jędrne z pączkami blado różowemi u szczytu. Prawe ramię odsunęła pod kark, głowa snem ciężka, przechyliła się w tył, pierś naprzód podana była ufnie, zachwycającemi liniami zaniedbania; włosy czarne rozwiązane skry wały ją ciemnym płaszczem.
— A do licha! ona dyabelnie ładna!
Było to właśnie to samo, twarz taka jakiej on szukał nadaremnie do swego obrazu i niemal w takiej samej właśnie pozie. Cokolwiek za cienka, cokolwiek za szczupła, tą szczupłością wpółdzieciństwa, ale tak gibka, tak smukła, tak świeża młodością! A obok tego — łono już dojrzałe. Gdzież u dyabła ukryła je w szarej sukni, że ich się nie domyślał? Prawdziwe odkrycie!
Klaudyusz podskoczył lekko, by wziąć pudełko z pastelami i duży arkusz papieru. Potem przysiadłszy na brzegu nizkiego krzesełka, położył tekę na kolanach i począł rysować z wyrazem niezmiernego szczęścia. Cały jego niepokój, cała ciekawość cielesna, żądza pokonana, znalazły wyjście w tym zachwycie artysty, w tym entuzyazmie dla piękności tonu i dla dobrze osadzonych muszkułów. Zapomniał już o tej dziewczynie, zatopiony był cały w zachwycie śnieżnych piersi rozświecających swem światłem delikatny
Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/21
Ta strona została przepisana.