Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/251

Ta strona została przepisana.

ści. Dawna namiętność pracy, ta gorączka, co niegdyś wypędzała go z łóżka o świcie i zmuszała do staczania niezmęczonej walki z tem upornem malarstwem, zdało się, że go opuściła i zamieniła się na reakcyę obojętności i próżniactwa i wegetował teraz rozkosznie, jak to się wegetuje po przejściu ciężkiej jakiejś choroby, używał jedynej rozkoszy: samowiedzy życia we wszystkich4cielesnych jego funkcyach.
Dziś dla niego istniała wyłącznie tylko Krystyna. W jej płomiennem tchnieniu zamierały wszystkie jego artystyczne pragnienia. Od pierwszego pałającego mimowiednego pocałunku, który mu pierwsza złożyła na ustach, z dziewczęcia zrodziła się w niej kobieta, kochanka, która się rwała do życia w dziewicy; kochanka namiętna, która wysuwała naprzód jej wargi zmysłowe w oprawie brody. Okazywała się tem, czem miała być, mimo swej długiej uczciwości, ciałem namiętnem, jednem z tych ciał zmysłowych, tak straszliwych, niepokojących, skoro zrzucą z siebie dziewiczość, w której drzemią pogrążone. Od jednego razu i bez nauczyciela, nabyła sztuki miłości, wkładała w nią całe uniesienie, wszystkie zachwyty swej niewinności i ona nieświadoma do tej pory wszystkich tych tajemnic, on nowicyusz również niemal, robili razem odkrycia rozkoszy, szaleli w upojeniach tego wszystkiego wtajemniczania się w nieznane dotąd uczucia. On obwiniał się za dawniejszą