Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/273

Ta strona została przepisana.

tymczasem Krystyna wprawiała w ruch dom cały przygotowaniami do śniadania. W dwu słowach opowiedział mu całe ich dzieje, kto ona była, jak ją poznał, jakie okoliczności połączyły ich z sobą nakoniec i zdziwił się, kiedy przyjaciel zapytał go dlaczego się nie żeni. Mój Boże! dlaczego? ponieważ nigdy nawet o tem nie mówili z sobą, ponieważ jak się zdawało jej na tem nie zależy tak bardzo, ponieważ krok ten nie uczyniłby ich ani mniej, ani więcej szczęśliwymi, niż są obecnie. Zresztą ślub była to rzecz bez konsekwencyi.
— Dobrze! — odparł tamten — dla mnie to zupełnie wszystko jedno... Ale wziąłeś ją uczciwą, powinieneś ją zaślubić.
— Ależ kiedy zechce tylko, mój stary! To pewna przecież, że nie myślę jej porzucić z dzieckiem.
Potem Sandoz pdziwiał studya zawieszone na śianach. A! zuch, nie tracił czasu nadaremnie! Co za prawda kolorytu, jakie prawdziwe oświetlenie! A Klaudyusz, który go słuchał, zachwycony, z uśmiechem dumy, miał go właśnie pytać o paryzkich towarzyszów, o to co tam robią oni teraz, kiedy Krystyna ukazała się znowu, wołając:
— Chodźcie prędzej, jaja podane.
Zasiedli do śniadania w kuchni, śniadania nad zwyczajnego; po jajach na miękko, ryba smażona, potem wczorajsza sztufada na zimno, przy-