Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/279

Ta strona została przepisana.

w której wszystkie rzeczy ożywiają się pod tchnieniem wszystkich istot!
Ale inwokacya ta, rozpoczęta żartem, zabrzmiała emfazą liryczną, przeszła w okrzyk gorącego przeświadczenia, pod którego wpływem poeta drżał ze wzruszenia i oczy jego zaszły łzami i aby ukryć to rozrzewnienie, dodał głosem szorstkim, szerokim gestem obejmując widnokręg:
— Jakie to głupie, osobna dusza dla każdego z nas, kiedy jest tu jedna wielka dusza!
Klaudyusz nie poruszył się, wyciągnięty, zanurzony i ukryty w głębi trawy. Po nowej chwili milczenia zakonkludował:
— Jest więc już, czegoś szukał, mój stary, niechaj popękają oni wszyscy ze złości!... Ale sam narazisz się na nielada cięgi.
— O! — rzekł Sandoz, który się podniósł i przeciągnął — twarde ja mam kości. Połamią sobie na nich pięście... Chodźmy, nie chciałbym się spóźnić na pociąg.
Krystyna serdeczną powzięła dla niego przyjaźń, widząc jak prostym, pewnym i silnym jest w życiu i ośmieliła się nakoniec prosić go o przysługę o to, by zechciał trzymać do chrztu ich syna. Ona, co prawda, nie przestępuje już progu kościoła, ale czemużby tego chłopca pozostawiać po za obrębem zwyczaju? Potem, co przedewszystkiem skłaniało ją do tego kroku, to myśl, że da mu podporę w tym ojcu chrzestnym, który w wybuchach swej siły okazywał tyle ró-