Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/314

Ta strona została przepisana.

Pomyślcie tylko! człowiek spodziewa się wszystkiego, marzy się o wszystkiem. To chwila złudzeń bezgranicznych: nogi takie wówczas dobre, że najtwardsza droga wydaje się krótką; trawi człowieka taka żądza sławy niezmierna, taki apetyt wielki, że pierwsze drobne powodzenia napełniają ci usta rozkosznym smakiem. Cóż to za uczta będzie, skoro będziesz mógł nasycić twą ambicyę! i już jest się niemal u tego kresu, czuje się przedsmak tego szczęścia najwyższego! A potem, rzecz skończona, zdobyłeś szczyt, chodzi o to, abyś tę zdobycz zachował. Wtedy poczyna się obrzydzenie, wyczerpałeś całe upojenie, widzisz, że ono krótkie i znajdujesz gorycz na dnie jego, widzisz, że ono nie było warte tej walki, za cenę której je zyskałeś. Niema dla ciebie już nic nieznanego, cobyś pragnął poznać, niema wrażeń, których chciałbyś doznać, duma twoja otrzymała swą porcyę rozgłosu, wie się, że się wydało światu wielkie swe „dzieła“ i dziwi się człowiek, że one nie przyniosły mu żywszych rozkoszy. Od tej chwili widnokręg staje się pustym, żadna nowa nadzieja nie wabi cię w górę, pozostaje ci tylko umrzeć. A przecież czepia się człowiek, pnie się, nie chce mu się kończyć, upiera się przy kreacyi, jak starce przy miłości, mozolnie, haniebnie.. Ah! należałoby mieć odwagą i dumę zaduszenia się przed ostatniem arcydziełem swojem!
Podniósł obie ręce, wstrząsając, zda się, tym