Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/329

Ta strona została przepisana.

gdzie jej obecność była potrzebną ze względu na jakąś potrawę południową, którą chciała zrobić niespodziankę swym przyjaciołom z Plassans. Przepis jej posiadała wprost od męża i w przyrządzaniu jej nabrała wielkiej zręczności i wprawy, jak mąż utrzymywał.
— Zachwycająca jest ta twoja żona — mówił Klaudyusz — i psuje ciebie.
Sandoz usiadł przy stole, sparłszy się łokciami na kartkach książki, nad którą pracował od poranka, począł mówić o pierwszej powieści z całej zamierzonej seryi, którą wydał był w październiku. Ah! toż mu urządzono biedny jego szpargał! Istna to była rzeź, rąbanina, cała krytyka wyjąca tuż za jego plecami, wylew przekleństw i wymyślań, jak gdyby był mordował i ograbiał ludzi wśród lasu. I śmiał się z tego, podniecony raczej niż rozdrażniony tą napaścią, spokojny jak pracownik, co wie dokąd idzie. Jedno przemagało w nim tylko, zdziwienie na widok głębokiego braku inteligencyi tych zuchów, których artykuły, zebrane na jednym rogu biórka, obrzucały go błotem, choć widocznem było, że nie domyślali się nawet ani jednej z jego intencyj. Wszystko tam było wrzucone w jeden szafel z obelgami; jego nowe poglądy i studya fizyologiczne nad człowiekiem, wszechwładna rola jaką naznacza okolicznościom, wielka natura w wieczystej twórczej swej działalności, życie wreszcie, życie ogólne, powszechne, w całości wzięte, co idzie od je-