Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/404

Ta strona została przepisana.

chunku. Naprzód kryl się z tem przed Krystyną, ona to bowiem niedopuściła już dwa razy do tego, a kiedy musiał jej to już powiedzieć i ona również, po tygodniu wyrzutów i trwogi oswoiła się z tem wreszcie, szczęśliwa z dobrobytu, w którym żyła teraz, ulegając przyjemności nieliczenia się zawsze z każdym groszem. Tak przeszło lat kilka w spokoju i bez troski.
Niebawem Klaudyusz żył już tylko dla swego obrazu wyłącznie. Umeblował wielką pracownię na prędce bez wielkiego zachodu: krzesła, dawna otomana z quai Bourbon jeszcze, stół z białego drzewa zakupiony u jakiejś handlarki używanych mebli. Brak mu było próżności zbytkownej instalacyi, która wiele może w praktycznej stronie jego sztuki. Całym wydatkiem jego była drabinka rozciągana o platformie i stopniach ruchomych. Następnie zajął się płótnem, które chciał mieć długiem na ośm metrów, wysokiem na pięć i obstawał przytem. by je sam przygotować, zamówił bleitram; kupił płótna bez szwu, które dwóch jego kolegów z największym trudem w świecie naciągnęło obcęgami; potem poprzestał na pokryciu go za pomocą noża pokładem węglanu ołowiu, nie pociągając go klejem od razu, ażeby pozostało nasiąkliwem, co jak utrzymywał, uczyni malowidło jasnem i trwałem. Niepodobna było myśleć o stalugach, niesposób by bowiem było poruszyć gmach taki. To też obmyślił sobie cały system lin i tarcic, które