co chwila pomiędzy malarza a jego „Dzieło“ coś ze swego ciała, to ramię, to rękę. co mogła biedaczka. Kręciła się wiecznie koło niego, tuż blisko, owijając go swym oddechem, przypominając mu się bez końca, by nie zapomniał, że do niej należy. Potem wróciła do swej pierwotnej myśli: będzie malować także, odszuka go w onej artystycznej gorączce, w jaką się pogrążył. Przez cały miesiąc pracowała tak w bluzie przy jego boku, niby uczeń przy boku mistrza, kopiując jedno z jego studiów. I nie przestała wpierw aż się przekonała, że się przeciwko jej zamiarowi zwraca usiłowanie. Klaudyusz zapominał teraz bardziej jeszcze w niej kobietę, jak gdyby oszukany tą wspólną pracą, prowadzoną na stopie prostego koleżeństwa pomiędzy mężczyzną a mężczyzną. Więc też powróciła do swej dawnej gry, szukając w jedynej sile swej oparcia.
Nieraz już brał Klaudyusz wzór z Krystyny do drobnych figurek w swych ostatnich obrazach, to głowę, to ruch jakiś ramienia, to dany układ ciała. Zarzucał jej wtedy płaszcz na plecy, ustawiał jak mu było potrzeba i wołał na nią, aby się nie ruszała, dopóki ruchu tego nie pochwyci. Szczęśliwą byłą, gdy mogła oddać mu taką drobną przysługę, ale miała wstręt do rozbierania się, gdy tego od niej żądał. Teraz, gdy już była jego żoną, upokarzało ją rzemiosło modelki. Jednakże pewnego dnia potrzeba mu było modelu uda. Odmówiła zrazu, lecz zezwoliła potem.
Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/419
Ta strona została przepisana.