Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/436

Ta strona została przepisana.

Tym sposobem nauka wchodziła do malarstwa, stworzoną była metoda obserwacyi logicznej, wystarczało obrad barwę dominującą obrazu i umieścić barwy dopełniające, albo pokrewne, aby na drodze doświadczalnej dojść do odmian, które wysnuwają się same, czerwone, przechodzące w żółtość obok błękitu, naprzykład, cały pejzaż zmieniający ton i przez refleksy i przez sam rozkład światła, spowodowany przeciągającą chmurą. Wyciągał z tego ten wniosek prawdziwy, że przedmioty nie mają barwy stałej, że się barwią wedle otaczających je okoliczności; a co najgorsza było, to, że kiedy powracał teraz do obserwacyi bezpośredniej, z głową nabitą całą tą nauką uprzedzone jego oko dopatrywało się gwałtem w delikatnych odcieniach potwierdzenia tej teoryi i ilustrowało ją zbyt jaskrawo, tak że oryginalność jego kolorytu tak jasnego, tak prześwieconego słońcem zamieniła się, co było całkowicie przeciwnem wszelkim nawyknieniom oka; ciała były tam fioletowe pod niebem trójkolorowem.
Nędza dokonała ostatecznie zniszczenia. Przychodziła ona zwolna, w miarę jak oboje czerpali bez rachunku; a kiedy ani grosz im nie pozostał z dwudziestu tysięcy franków, spadła na nich okropna, beznadziejna.
Krystyna, jakkolwiek chciała poszukać pracy, nieumiała nic, nawet szycia: rozpaczała tylko z bezwładnemi rękoma, przeklinała głupie wy-